dodano 23 04 2013 godzina 14:20 - (pisownia oryginalna)
ZALEŻNOŚCI część 3 - ciąg dalszy
Istnieje oczywista zależność między realizacją pasji myśliwskiej a ilością zbiorowych polowań dla „dewizowców „.Z powodu tych polowań , wstrzymuje się ze sporym wyprzedzeniem , polowania dla naszych myśliwych na lesie i w większości atrakcyjnych łowisk Polowania te ,jak można zauważyć , kontraktowane są zwykle w okresie pełni księżyca..Jest to chyba „ ukłoń „ w stronę myśliwych dewizowych ,którzy przyjechali na polowanie zbiorowe ,bowiem część z nich chce jeszcze w nocy polować indywidualnie na dziki..( w ramach opłaty jedynie za polowanie zbiorowe ).Zachęca ich to pewnie by znów do nas przyjechali. O kontrakty dewizowe ostatnio coraz trudniej .Jest to oczywiście dodatkowy zysk dla Koła za strzelone dziki wg cennika dewizowego .Niestety ogranicza to b znacznie naszym myśliwym polowanie w jesienne pełnie na lesie z podchodu czy z zasiadki oraz na atrakcyjnych łowiskach polnych.
Nawiasem mówiąc ,polowania zbiorowe wywołują najwięcej niepokoju w lesie i przeganiają często zwierzynę do sąsiadów .Polowania indywidualne na lesie nie powodują takiego niepokoju .U nas zwierzyna (myślę o dzikach ) jest przyzwyczajona do grzybiarzy, okresowo petard, także strzałów z pobliskich strzelnic .Sugerowałoby to zmniejszenie ilości polowań zbiorowych na rzecz indywidualnych. Wiadomo ,że trudno też mówić o jakiejkolwiek selekcji na zbiorówkach.
Każda nowa inwestycja też może być przyczynkiem do zwiększenia ilości polowań dewizowych . Zastanawiam się czasem, czy jesteśmy Kołem bogatym ,raczej jesteśmy tak postrzegani. Chyba to podejście „biznesowe „ o którym uprzednio wspominałem powoduje ,że nie korzystamy na naszych polowaniach zbiorowych z przyczepek i ciągników i całej logistyki potrzebnej by porządnie takie polowanie przygotować (jak dla dewizowców ) .Prawdopodobnie argumentuje się ,że to mnóstwo kłopotliwej roboty –a same straty finansowe.. Zyski tu zaś byłyby niewymierne-zadowolenie kolegów myśliwych ,przekonanie ,że Zarząd troszczy się o swoich. Rozumiem ,że Zarząd ma na głowie dużo ważnych i pilnych spraw do załatwienia .Kiedyś zarządy kół nastawione były na pracę dla swoich myśliwych, dla nich budowano przyczepki, wynajmowano ciągniki -ułatwiając im realizację pasji myśliwskiej. Obecnie odnosi się wrażenie że wszystko się czyni pod dewizowców. Niestety takie obecnie mamy czasy w łowiectwie.
Czy jeszcze są inne czynniki utrudniające realizacje pasji łowieckiej .Warto by się tu może porównać z innymi kolami łowieckimi. Kolega GRUCHA porównywał nasze Koło z Kołem w Radomsku-myślę ,że to porównanie trochę niefortunne. Powinniśmy się raczej porównywać z kołami w Północno Zachodniej Krainie Łowieckiej .Oczywiście warto wiedzieć ,że są takie koła w Polsce i jak nam zazdroszczą.. Wrócę tu do porównania z Kołem Jeleń w Czarnem. Dzierżawią około 14 tyś ha, z tego lasu około 7 tysięcy ha .W planie za ubiegły sezon mieli 190 dzików ,120 jeleni i około 160 saren. Szkody w ubiegłym sezonie – 100 tysięcy zł. Myśliwych w Kole około 55 –ciu. Ze zbiorowych polowań dewizowych w ubiegłym sezonie zrezygnowali –gdyż dewizowcy nie chcieli strzelać jeleni a zwłaszcza byków natomiast wybijali lochy. Dzierżawiony teren podzielony na 3 obwody Składka do Koła 400 zł /rok. .Każdy obwód liczy od 3500 do 6000 tyś ha i jest podzielony na 2 części a każda część na 3 sektory. Tak więc w obwodzie znajduje się 6 sektorów .Nie ma podziału na las i polne łowiska. Każdy sektor zawiera i las i pola. U nas ,dla porównania obwód 178 liczy 36 łowisk polnych i 8 leśnych czyli w sumie 44 .Patrząc na to porównanie wydaje się ,że u nas obwody są bardzo rozdrobnione. Zasady wypisywania się na polowania identyczne jak u nas –wypisuje się na sektor . Tu też jest wyraźna zależność –im większy teren na który możemy się wypisać ,tym większa szansa na pełniejszą realizacje myśliwskiej pasji. Zdumiała mnie notatka w nr 6 Braci Łowieckiej z 2012 r –gdzie Koło Łowieckie „Szarotka „ ze Skwierzyny ( Płn-zach. Kraina Łowiecka ) podaje –cytuje : „ KŁ Szarotka nigdy nie sprzedawało polowań zagranicznym myśliwym .Zrównoważona gatunkowo hodowla zwierzyny, dobra gospodarka dochodami wypracowanymi przez członków i skuteczność w zapobieganiu szkodom w uprawach rolnych to klucz koła do bezpieczeństwa finansowego i obfitości łowiska. Dlatego myśliwi z „Szarotki „ mogą czerpać pełną satysfakcję z uprawiania łowiectwa. Nie rezygnują z emocji i przeżyć w łowisku dla łatwych pieniędzy. Nie marzą latami o odstrzale na rogacze czy byki-każdy uprawniony corocznie takie zezwolenia otrzymuje . „ Koniec cytatu .Po zapoznaniu się z charakterystyką tego koła –widać ,że zwierzyny mają mniej niż my, choć teren większy Charakterystykę tego Koła można znaleźć na str. http://www.pzl.gorzów.pl/kolalowieckiem/szarotkaskwierzyna/index.php .Pewnie też nie mają odstrzałów na dziki przez cały sezon .My dzięki właściwej gospodarce mamy takie odstrzały przez cały sezon.
Realizacja pasji łowieckiej odnośnie polowań na jelenie jest u nas niestety zależna od ilości jeleni w planie pozyskania..Plan ten w stosunku do ilości myśliwych jest niewielki. Większość jeleni jest przyznawana więc myśliwym wyróżniającym się w pracy na rzecz Koła-co jest zgodne ze statutem koła.. Chodzi tu głównie o myśliwych wypracowujących więcej niż obowiązkowe dniówki .Część myśliwych ,z przyczyn obiektywnych ,płaci za nie odpracowane dniówki. Jednak to nie to samo co praca na rzecz koła .Praca jest ceniona wyżej – i słusznie. Ponieważ z roku na rok zwykle pracują ci sami myśliwi – to reszta może się długo nie doczekać na odstrzał jelenia.. Patrząc w przyszłość i biorąc pod uwagę obecne realia ekonomiczne ,oraz ilość pracy jaką nasze Koło musi wykonać –prawdopodobnie będziemy musieli wynajmować odpowiedni sprzęt z obsługą by te prace wykonać ..Wtedy pewnie też zmienią się zasady przyznawania odstrzałów na jelenie. Jeszcze parę słów poza tematem „zależności „ Dowiedziałem się , że swego czasu , że niektórzy myśliwi zarzucali Zarządowi ,że ciągle Ci sami myśliwi podprowadzają „dewizowców „ Podprowadzanie dewizowych myśliwych to b odpowiedzialna i męcząca praca. Wymaga doskonałej znajomości łowiska , zasad selekcji ,doświadczenia w łowiectwie i osobistej kultury a także umiejętności zdyscyplinowania zagranicznego myśliwego. Od nich zależy wynik polowania i sukces finansowy .A to chyba normalne ,że tacy właśnie myśliwi zostali wybrani do Zarządu..Stąd też podprowadzający rekrutują się głównie z Zarządu .Czy jest im czego zazdrościć ?.Ja im osobiście zazdroszczę tylko przygody myśliwskiej i możliwości opolowanie się „ po pachy .
Kończąc ten kilku częściowy felieton przedstawię jeszcze moje marzenia dotyczące realizacji pasji myśliwskiej w naszym Kole .Marzy mi się aby:
-łowiska były zamykane tylko w okresie pobytu u nas „ dewizowców „
- aby polowań dewizowych było tylko tyle ile to bezwzględnie konieczne
-aby dla nas organizować tylko 2 polowania zbiorowe ale z pełnym wykorzystaniem sprzętu (transport Koła ) , w najatrakcyjniejszym terenie ,z uroczystym pokotem (sygnaliści )
-aby uchwała o wydzieleniu łowisk leśnych (każdy otrzymał ) cytuję : „opis łowisk leśnych wydzielonych do polowań z podchodu w okresie od 01 10 do 31 03 nie była „ uchwałą martwą „
- Aby Zarząd nadal skutecznie prowadził gospodarkę zapewniającą nam bezpieczeństwo finansowe -jednak biorąc pod uwagę także zapewnienie realizacji pasji myśliwskiej w jak najszerszym zakresie .
Zdaję sobie sprawę ,że marzenia pewnie się kłócą z zasadami prowadzenia gospodarki w naszym Kole. Być może ,że znosząc liczne ograniczenia (zakazy ) wyniki finansowe byłyby mizerne . ( a może nie –brak porównania ? ) Generalnie biorąc powinniśmy być zadowoleni ,May duże pogłowie dzików .Cały rok mamy na nie odstrzały .Wiele kół nam tego zazdrości. Mamy piękny ,zadbany ośrodek łowiecki .Trzeba więc przyznać ,że droga którą idziemy jest słuszna. A marzenia – no cóż -pewnie pozostaną marzeniami. Takie jest dzisiaj oblicze nowoczesnego łowiectwa .Koło to teraz przedsiębiorstwo ,dobrze wie o tym Zarząd a zwłaszcza Łowczy .A ile problemów i kłopotów sprawia skuteczne prowadzenie takiego przedsiębiorstwa ,większość z nas nawet nie zdaje sobie sprawy.
Darz Bór
Lorbas


dodano 23 04 2013 godzina 14:00 - (pisownia oryginalna)

ZALEŻNOŚCI - część 2 - ciąg dalszy

Jak obecnie wygląda realizacja pasji myśliwskiej w naszym Kole .Oczywiście nie tak jak to było w początkach istnienia Koła .Ustawa Łowiecka ,Statut Koła ,regulaminy polowań, różne rozporządzenia Ministra Środowiska –znacznie ograniczyły realizację pasji łowieckiej .Te ograniczenia są niezależne od działań w naszym Kole. Ale są też ograniczenia związane z działalnością naszego Koła .Strategia i taktyka działań Koła ,ukierunkowywana przez Zarząd , zmierza do utrzymania dużej populacji dzików, z jednoczesnym utrzymaniem szkód na znośnym poziomie. Oczywiście założeniem jest też zachowanie bezpiecznego stanu finansowego Koła. Te trzy czynniki ( finanse Koła ,wielkość populacji dzików i szkody łowieckie ) są wzajemnie od siebie uzależnione .Niełatwo więc tak prowadzić strategię by otrzymać zadawalający wynik . Trzeba przyznać ,że z realizacji tego skomplikowanego zadania , jak dotąd , Zarząd spisuje się znakomicie. Niestety realizacja tych zadań wiąże się z ograniczaniem naszych pasji łowieckich .Myślę tu o polowaniach tzw „ dewizowych „ ,zamykaniu wielu łowisk na określony czas , zamykaniu łowisk leśnych .Większość tych „zakazów „ jest związana bezpośrednio z polowaniami dewizowymi. Tylko niektóre są niezależne od tych polowań . Jak wiemy , te polowania „ to zło konieczne „ .Głównie one pozwalają utrzymać właściwy stan finansowy w Kole. Logiczne jest ,że zakazuje się polowań na lesie w okresie występowania szkód na polach. Czy to możliwe by były jakieś inne czynniki ( zależności ) warunkujące ilość polowań dewizowych niż konkretne potrzeby Koła ? Nasze Koło to teraz takie małe przedsiębiorstwo ,a takie przedsiębiorstwa kierują się chęcią zysku ,a zysk nigdy nie jest wystarczający ,zawsze chce się więcej i więcej .Trochę podobnie jest z nami ,ile byśmy zarabiali zawsze nam mało .Tyczy się to i kiepsko zarabiającego pracownika najemnego, ale też milionera .Nasze Koło działa teraz na zasadach
„ biznesowych „- stąd może chęć by tych polowań było jak najwięcej .To przecież większy zysk .Może więc ten fakt zachęcać do stałego zwiększania ilości polowań dewizowych ,ponad faktyczne potrzeby ?? Faktem jest też opłacanie organizatorów i podprowadzających obsługujących polowania dewizowe. Ale tak jest większości kół na Pomorzu i nic w tym zdrożnego. Takie zajęcia to naprawdę ciężka i odpowiedzialna praca .Trzeba jednak zauważyć , że daje możność realizacji pasji łowieckiej w znacznie szerszym zakresie niż szeregowym członkom Koła. Polują wszędzie w danym dniu ,nie tylko na jednym łowisku ,tak na lesie jak i na polach , tak ,w nocy (pełnia )jak i w dzień. Napolują się „ po pachy „ . W Kole „ Jeleń „ w Czarnem (Woj. Pomorskie), Walne Zgromadzenie podjęło uchwałę o wynagradzaniu organizatorów polowania dewizowego sumą 100złotych /dzień , podprowadzających 80zł/dzień a naganiaczy , będących myśliwymi , 70 zł /dzień .U nas zdaję się jest podobnie.? Pieniądze te pochodzą z zysku wypracowanego na polowaniach dewizowych .Łatwo policzyć ile przychodu uzyskają obsługujący te polowania mnożąc te sumy razy ilość dni polowań dewizowych indywidualnych i zbiorowych w sezonie . Do tego dochodzi trochę złotówek lub innej waluty za używanie własnego samochodu przez podprowadzającego (uzgadnia się ryczałt lub za kilometry) oraz często dodatkowo tzw .
„ bakszysz „ od zadowolonego klienta. Te ostatnio wymienione przychody trafiają już bezpośrednio do kieszeni obsługujących (nie do Koła ) .
Może ten kolejny ,opisany wyżej fakt , też być pokusą do kontraktowania większej ilości polowań dewizowych niż faktycznie Koło potrzebuje ?? Podejrzewam ,że są takie koła w Polsce. Są też podobno (nie sprawdzałem tego ) biedniejsze koła na Pomorzu ,gdzie organizatorzy i poprowadzający oraz naganiacze pełnią te funkcje społecznie ,a cały wypracowany zysk idzie na konto koła. Czy u nas taka zależnośc może mieć miejsce –myślę ,że nie ! W ubiegłym sezonie mieliśmy wyjątkowo dużo polowań dewizowych w związku z planowaną i już wykonaną dużą inwestycją ,(sala pod hotelem) .Prawdopodobnie w nadchodzącym sezonie będziemy mieli więc dużo mniej polowań dewizowych .Pewnie też w związku z tym będzie chyba dużo mniej „ zakazów „.Z grubsza dowiemy się tego na Walnym Zgromadzeniu przy zatwierdzaniu budżetu –bo będzie to miało odbicie w rubryce planowanych przychodów.
O zależnościach między polowaniami dewizowymi a możliwością realizacji pasji łowieckiej w szerszym lub węższym zakresie , w dalszym ciągu felietonu o „ ZALEŻNOŚCIACH „ - niebawem .

DARZ BÓR
Lorbas


dodano 09 04 2013
SPECYFIKA SZKÓD ŁOWIECKICH W NASZYM KOLE.
Jest dobrze a może być lepiej. Ta moja uwaga to wsparcie dla Jerzego i Darka, którzy przedstawili swoje poglądy na temat dokarmiania i szkód łowieckich. Powiem tak nieco dziwnie. Otóż zgadzam się z Wami, że się ze mną nie zgadzacie, bo na tym polega wymiana poglądów. Jednak żeby nasza polemika nie stała się bezprzedmiotowa, trzeba ją nieco uporządkować i umiejscowić w realiach naszego Koła. Szkody łowieckie to pojęcie trudne do zdefiniowania. Mają bardzo zróżnicowany charakter i są wypadkową wielu, często niezależnych od siebie okoliczności. Dlatego z reguły, są same w sobie specyficzne dla poszczególnych terenów, obwodów a nawet łowisk. Z tej racji, metody zapobiegawcze stosowane w innych Kołach, niekoniecznie będą skuteczne w naszych warunkach. Na wstępie trzeba sią zastanowić, jakiego rodzaju uprawy są u nas najczęściej niszczone.
Niewątpliwie najwięcej potwierdzonych zgłoszeń, w ostatnich trzech latach dotyczyło ziemniaków – 22 zgłoszenia. W następnej kolejności pszenica – 8 zgłoszeń, kukurydza i uprawy następujące po niej – 5 zgłoszeń, żyto i łąki – po 2 zgłoszenia. Zawiadomienia dot. innych upraw były pojedyncze. Analizą nie objęto upraw sadowniczych ze względu na ich nietypowy charakter. Natomiast w ujęciu kwotowym, najwyższe odszkodowania dotyczyły niezmiennie kukurydzy a w dalszej kolejności ziemniaków. Zboża takie jak pszenica i żyto oraz łącznie z nimi rzepak, to trzecia pozycja w tym rankingu. Ponieważ mój poprzedni felieton dotyczył kukurydzy, tym razem skupię się na realnych możliwościach, ograniczenia strat w uprawach ziemniaków i wspomnianych zbóż. Jeżeli chodzi o „PYRY” to sprawa jest wbrew pozorom dość prosta. Obecnie na naszym terenie, rośliny te uprawia się na stosunkowo małym areale. Niestety, działki ziemniaczane są wprawdzie niewielkie ale za to rozrzucone na całym obszarze, obu naszych obwodów. Często są lokowane pośród łanów żyta czy rzepaku, co automatycznie skazuje je na zniszczenie przez dziki. Właściciele o tym wiedzą ale sprawę bagatelizują. To jest jeden z przejawów, nie najlepiej układającej się współpracy rolników z naszym Kołem. Trzeba podkreślić, że szkody w ziemniakach występują głównie na początku ich okresu wegetacyjnego, ze szczególnym nasilenie przypadającym na czas od wschodów, do początku ich kwitnienia. Potem dziki zmieniają żerowisko, przenosząc się na plantacje rzepaku i pszenicy. Przypada to mniej więcej na drugą połowę czerwca. Do ochrony zagrożonych upraw ziemniaków należy podejść w sposób kompleksowy, wdrażając następujące przedsięwzięcia:
-koncentrować polowania na dziki w obrębie upraw z ziemniakami, stosując między innymi przewoźne zwyżki lub ambonki;
- przekonywać rolników do stosowania pastuchów elektrycznych, udzielając instruktażu odnośnie poprawnego ich zainstalowania,
- nakłaniać właścicieli działek, do wiązania psów przy zagrożonych uprawach oraz stosowania innych znanych metod, jak nocne płoszenie zwierzyny, palenie ognisk itp.;
- prowadzić dokarmianie dzików kukurydzą na buchtowiskach, usytułowanych z dala od pól uprawnych.
Niestety Koło nasze nie dysponuje już wśród leśnymi poletkami, gdzie w przeszłości skutecznie zatrzymywaliśmy dziki, karmiąc je kukurydzą. Dziś w tym względzie mamy bardzo małe możliwości. Jeżeli chodzi o zapobieganie szkodą w pszenicy, życie czy rzepaku to jest to problem znacznie bardziej skomplikowany. Po pierwsze, w naszych łowiskach rośliny te występują przeważnie, w postaci upraw wielkołanowych. Ten stan rzeczy, często wyklucza możliwość dostępu myśliwych do rejonów najbardziej zagrożonych, np. do wśród łanowych remiz czy połaci pola pozbawionych dróg. Po drugie, charakter tych zbóż (wysokość), zwykle nie daje możliwości właściwego rozpoznani zwierzyny, czy w ogóle jej zobaczenia, np. w rzepaku. Po trzecie, nie są w tym przypadku skuteczne ogrodzenia elektryczne ani rzadziej stosowane chemiczne środki odstraszające. W tej sytuacji, mimo wcześniejszych obiekcji, najbardziej skuteczną metodą ograniczenia strat, jest odstrzał i związane z tym wypłaszanie zwierzyny łownej z zagrożonych pól. Niestety, znowu wiąże się to z tak nielubianymi przez myśliwych ograniczeniami swobody polowania. Jednak praktyka roku ubiegłego, potwierdziła skuteczność takiego rozwiązania, w stosunku do pól Spółki „Sudal”. Moim zdaniem, należało by wprowadzić pewną innowację do polowań w obrębie wielkołanowych upraw rzepaku. Każdy kto kiedykolwiek polował na rzepakach to wie, że żerujące tam dziki trudno jest prawidłowo rozpoznać. Z tego powodu polowania takie są mało skuteczne. W związku z tym, mam zamiar zwrócić się do Zarządu Koła o ewentualne podjęcie uchwały, dopuszczającej w drodze wyjątku, nęcenie dzików kukurydzą przy rzepakach, w celu „wyciągnięcia” ich na otwartą przestrzeń. Z całą pewnością będzie to miało wpływ, na zmniejszenie wyrządzanych przez nie strat. Ja wiem, że zdrowo przynudzam z tymi swoimi szkodami ale jak mawia pewien zaprzyjaźniony łowczy z Koła Łowieckiego „Bażant”, dyskusji na temat bezpiecznego polowania i szkód łowieckich, nigdy nie jest za dużo.
Pora jednak na podsumowanie oraz wnioski do realizacji. Koledzy, ja nic nowego tu nie wymyśliłem. Przedstawiłem jedynie pewną koncepcję naszego działania, którą od jakiegoś czasu wdrażam do gospodarki łowieckiej. Oczywiście nic o Was, bez Was. Zatem strategia jest taka: - wszyscy członkowie Koła są zobowiązani, do jak najczęstszego kontaktowania się z użytkownikami gruntów rolnych, usytuowanych o obrębie dzierżawionych przez Koło obwodów. W rozmowie z nimi, należy podkreślać nasze zainteresowanie problematyką szkód wyrządzanych przez zwierzynę łowną oraz przekonywać ich do współdziałania z nami, w ochronie należących do nich upraw;
- o ujawnionych szkodach w uprawach rolnych, niezwłocznie informować łowczego albo podłowczego, celem podjęcia działań zapobiegawczych;
- w trakcie polowania, wypłaszać z upraw zwierzynę nie podlegającą w tym czasie odstrzałowi;
- do polowań w obrębie zbóż stosować na jak największą skalę, przewoźne zwyżki lub ambony.
A teraz, zobrazuję Kolegą problem narastania poziomu szkód łowieckich w naszym Kole, na podstawie wysokości wypłaconych odszkodowań, w latach 1996 – 2010. Dla zachowania lepszej czytelności, wyniki przedstawiam w cyklu 5-cio letnim: - 1986-1990 śr. rocznie = 312 złotych (w ciągu 5 lat = 1.560 zł.) ; - 1991-1995 śr. rocznie = 3.230 złotych (w ciągu 5 lat = 16.150 zł.); - 1996-2000 śr. rocznie = 2.260 złotych (w ciągu 5 lat = 13.300 zł.); - 2001-2005 śr. rocznie = 24.800 złotych (w ciągu 5 lat = 124.000 zł.); - 2006-2010 śr. rocznie = 29.600 złotych (w ciągu 5 lat = 148.000 zł.). Nie da się w kilku zdaniach dokładnie omówić powyższego zestawienia. Zbyt wiele czynników i okoliczności, miało wpływ na taki wizerunek omawianego zjawiska. Podsumuję najkrócej jak tylko jest to możliwe. Bardzo niski poziom odszkodowań w latach 1986-1990 wynika z tego, że w tym czasie udział Koła w pokrywaniu szkód w uprawach rolnych, wynosił w poszczególnych latach od 5 do 15 % rzeczywistych kosztów. W dalszym ciągu niski poziom szkód w latach 1991-2000, to wpływ redukcyjnego odstrzału zwierzyny o którym pisałem w poprzednim felietonie. W tym czasie Koło już płaciło 100% należnych odszkodowań. Lata 2001 -2010, to czas szkód w kukurydzy i wzrostu pogłowia zwierzyny. Tym razem zostawię to bez komentarza. Na szczególną uwagę zasługuje fakt wypłacenia w roku 2004/2005, największej kwoty odszkodowań, których suma przekraczała 57.000 zł. Było to wynikiem odstąpienia od zasady nakazu polowania na szkodach i związanego z tym wyłączania łowisk. W roku następnym 2005/2006, po rygorystycznym przywróceniu wspomnianych ograniczeń, poziom szkód obniżono do kwotą 17.600 zł. Reasumując stwierdzam, że w naszym Kole przy wyjątkowo niekorzystnym stosunku powierzchni leśnej (3.290 ha.), do powierzchni pól (6.370 ha.) oraz relatywnie wysokim pogłowiu zwierzyny grubej ( śr. roczne pozyskanie w ostatnich latach = 480 sztuk), kwoty odszkodowań nie są zbyt wygórowane. Trzeba mieć świadomość, że przy odstrzale na poziomie 480 szt. rocznie, łączna ilość jeleni, dzików i saren, w czasie poprzedzającym sezon polowań, wyraża się wielkością od 1200 do 1400 sztuk, dla obu naszych obwodów razem. Dodatkowo rokrocznie, w okresie od wiosny do czasu zakończania żniw, mamy duży napływ jeleni, z lesistych terenów administracyjnych. W mojej ocenie, odszkodowania jakie wypłacamy obecnie, dotyczą nie więcej niż 40 % zniszczeń, spowodowanych przez zwierzynę łowną. Nie będą pisał dla czego tak jest ale jeżeli kogoś to interesuje to mu wyjaśnię osobiście. Konkluzja jest taka. Jeżeli chcecie aby Koło było materialnie bezpieczne i nigdy nie zawisł nad nim „finansowy” miecz Damoklesowy, nie lekceważcie ani na moment zagrożenia związanego ze szkodami łowieckimi.
Koła, które to zignorowały – UPADŁY!!

Darz Bór
Łowczy

P.S. Byłbym zapomniał. Odniosę się do dwóch kwestii z felietonów Jerzego i Darka. Pierwsza z nich to poletka z owsem. Niestety, ta forma uprawy to przeżytek. Odeszliśmy od tego ponad 15 lat temu. Dziki żerują na nim tylko w fazie występowania tzn. mleczka. Generalnie uprawa mało przydatna w gospodarce łowieckiej. Owies zyskał sobie popularność wśród myśliwych tym, że ma małe wymagania glebowe a takie właściwości są związana z słabą jakością gruntów będących w użytkowaniu Kół Łowieckich. Sprawa druga dot. dysponowania przez Zarząd Koła, tuszami zwierzyny na rzecz osób wnoszących roszczenia odszkodowawcze. Otóż na dzień dzisiejszy, żaden organ PZŁ a tym bardziej Walne Zgromadzenie członków Koła, nie może podjąć uchwały, w tej sprawie. Rozstrzygnięcie taki byłoby naruszeniem obowiązującego prawa (art. 52 pkt 3 Ustawy Prawo łowieckie) oraz przepisów weterynaryjnych dot. obrotu tuszami zwierzyny. Sprzedaż czy choćby podarowanie tuszy, wymaga zarejestrowania stosownej działalności gospodarczej, oczywiście po spełnieniu określonych warunków.
W kwestii dokarmiania zwierzyny wypowiem się w odrębnym felietonie.

dodano 04 04 2013
Święta, święta i po świętach a dziki...........
Pogoda nie rozpieszcza, dyngus był wyjątkowy bo śnieżki raczej poszły w ruch niż woda. Śnieg i silny mróz do minus kilkunastu stopni musiał dać się dać we znaki zwierzynie łownej a szczególnie dzikom. Dziki jako pierwsze przystępują do rodzenia potomstwa. To są bardzo trudne warunki bytowe dla nowo wyproszonych dzików. Lochy mają utrudniony dostęp do pożywienia a warchlaki (dziś już przelatki) odrzucone przez wyproszone lochy pozbawione przewodnika wałęsają się po terenie obwodów w poszukiwaniu żeru. Wydawałoby się, że sytuacja jest beznadziejna i grozi nam drastyczne obniżenie populacji dzików, ale system prowadzonej gospodarki w naszym kole pozwala na ułatwieniu żerowania zwierzynie. Tak więc instrumenty gospodarki łowieckiej w naszym kole wykorzystywane do ograniczenia szkód łowieckich używane są też do ułatwienia przeżycia zwierzynie łownej na przednówku szczególnie w tak bardzo trudnej przedłużającej się zimie. Mam nadzieję, ze wiosna przyjdzie jak najszybciej i buchnie ciepłem i zielenią. Silne mrozy w ostatnich tygodniach mogły mieć wpływ na stan parostków kozłów i prowadzić do odmrożeń. Jednak jest poważny problem z wałęsającymi się psami penetrującymi miejsca bytowania zwierzyny. Z moich obserwacji wynika, że duże psy kilka razy w tygodniu biegają bez opieki opiekunów w okolicznych lasach w rejonie “rencistówek” i ulicy Brzozowej i nie tylko. Zgłaszanie problemu do Straży Miejskiej w Złocieńcu nie ma żadnego oddźwięku, grochem o ścianę. Liczba strażników miejskich w Złocieńcu wynosi kilkanaście osób, patrolują ulice Złocieńca, ale tylko główne. Ciekawe czy Strażnicy Miejscy sprawdzają warunki bytowe psów w posesjach prywatnych na terenie miasta i wsi w gminie, czy psy mają kojce i jak są zabezpieczone? Po publikacji tego felietonu mogę spodziewać się riposty ze strony Straży Miejskiej w postaci kontroli. Proponuję, żeby koleżanki i koledzy myśliwi zgłaszali każdorazowo do Straży Miejskiej w Złocieńcu fakt stwierdzenia wałęsających się psów, numer telefonu do straży miejskiej można znaleźć na www.zlocieniec.pl Można też wysyłać maile ze zdjęciami psów o ile uda się je Wam sfotografować. Kilka miast w Polsce na wniosek niezadowolonych mieszkańców odwołało straż miejską. Ale nie o straży miejskiej chciałem pisać w tym felietonie, chociaż temat jest ciekawy – opieszałość i nieróbstwo za pieniądze podatników. Przykład - co dziennie samochód osobowy blokuje wjazd pod budynek Urzędu MiG i co? I nic.
Wracając do tematyki łowieckiej za kilka dni nasze własne podkarmione burakami i kukurydzą dziki ruszą na łąki w poszukiwaniu białka zwierzęcego, pędraki i wszystko co zimuje w ziemi będzie się budzić do życia i kusić czarnego zwierza. Niezwykle czuły i delikatny gwizd dzika potrafi w poszukiwaniu “robaków” przewrócić do góry nogami hektary łąk, ale tutaj telefony do straży miejskiej nic nie dadzą, więc zapraszam koleżanki i kolegów do częstszego wychodzenia w teren na łowiska z łąkami. Jak sami nie dopilnujemy to dziki mogą nas puścić z torbami. Odstrzały u łowczego. Tak na marginesie, to na miejscu Zarządu Koła wprowadziłbym obowiązek polowań wiosennych na dziki, chociażby dla sprawdzenia swoich ambon przez myśliwych – każdy z nas ma po dwie pod opieką. Takie pospolite ruszenie w miesiącu kwietniu odstraszyłoby dziki od łąk i ograniczyło w znaczący sposób szkody na łąkach.

Darz Bór
Jerzy Kulik

dodano 30 03 213
ZALEŻNOŚCI
Będzie mi miło jeżeli te słowa sprowokują do przedstawiania swoich poglądów w tematach które będę poruszał. Sądzę, że ostatni felieton Łowczego uzmysłowił nam jakie istnieją zależności, które warunkują utrzymanie właściwego stanu finansowego Koła, a także odpowiedniej ilości zwierzyny grubej w naszych łowiskach. Główne zależności to utrzymanie szkód na znośnym poziomie, odpowiednie dokarmianie, uprawa poletek zasiewami które zminimalizują szkody. W Kole istnieją wieloletnie dane statystyczne które prowadzi Łowczy. To na podstawie ich analizy wiemy co i kiedy siać, kiedy dokarmiać i w jakiej ilości. To są dane wzięte z praktyki naszego Koła – dlatego uważam, że są nieocenione. Recepty podawane w prasie łowieckiej są często wypracowywane z „ za biurka „ Zresztą w każdej części naszego kraju, w każdym kole łowieckim są inne uwarunkowania.
W tej części mojej wypowiedzi – apeluje do Koleżanek i Kolegów aby na bieżąco studiowali Uchwały Walnych Zgromadzeń Koła oraz Uchwały Zarządu Koła (także wstecz bo się zapomina) – uchroni to nas przed wypisywaniem rzeczy nieprawdziwych. Nowo podejmowane uchwały będą podobno podawane na stronie naszego Koła. Warto też przypomnieć sobie obowiązujący nas Statut Koła oraz zarządzenia i regulaminy dotyczące wykonywania polowania.
Dosyć na tematy “mierzalne”. finanse, szkody, prace myśliwych, ilość odstawionych tusz zwierzyny - itp. Wszystko to można przedstawić w odpowiednich jednostkach: złotówkach, metrach, kg, godzinach itp. I to jest do wglądu w dokumentacji Koła.
W tym felietonie chciałbym się jednak zająć czymś obiektywnie „niemierzalnym „ a mianowicie „ Pasją Myśliwską „ i jej realizacją. To właśnie pasja myśliwska skłoniła olbrzymią większość z nas do wstąpienia do PZŁ i do kół łowieckich. Pasja myśliwska to zbiór wielu składowych, może dla każdego nieco innych, lub o nieco innej hierarchii.
Dla mnie pasja myśliwska to możliwość bezpośredniego kontaktu z przyrodą, to zapach lasu, to świty spędzane w łowisku, to klangor żurawi witających nowy dzień, to obserwacje zachowań zwierzyny w łowisku, to zdrowy ruch i zmęczenie podczas tropienia czy polowania. Trudno wymienić wszystkie składowe – tyle ich jest. Oczywiście też samo udane polowanie w którym niewątpliwie tkwi pierwiastek atawistyczny. Jak wygląda realizacja pasji myśliwskiej i od czego zależy? Otóż z moich obserwacji wynika, że różnie w różnych kołach łowieckich, zależnie od lokalnych uwarunkowań ( np. geograficzne ,lesistości, stanu finansowego koła, wielkości szkód). Realizacja naszej pasji zależy też od osobistych zamiłowań i składowych pasji. Niektórzy lubią polowanie z zasiadki ,inni z podchodu, jeszcze inni kochają polowanie z podchodu na lesie, mniej lubią podchód na polach lub też preferują polowania zbiorowe.
Obecnie, rzeczywiście jak zauważył Łowczy „ łza się w oku kręci „ gdy wspomnę początki mojego łowiectwa. Większość kół była niezamożna ( nie było nieruchomości które trzeba utrzymywać, i innych podobnych obciążeń ) Nie było w zasadzie szkód – tu na Pomorzu.
PGR-y nie były zainteresowane szkodami, dokarmiało się niewiele i to zwykle z pomocą PGR- ów – za przysłowiowe „Bóg Zapłać „. Nie było polowań „ dewizowych „. Zwierzyny grubej było mniej niż teraz – ale za to jaka wolność „myśliwska „. Nie było podziału obwodów na łowiska, nie było wypisywania się w książkach wyjść na polowania. Praktycznie indywidualnie polowało się gdzie się chciało, na polu czy w lesie. Zbiorowo też panowała wolność - kilku myśliwych potrafiło się „skrzyknąć „ w ciągu godziny, zabrać strażnika z koła z psem jako nagankę i dalej w las. Zwykle w takiej grupie był choć jeden członek zarządu – na owe czasy było to legalne (chyba ? ). W okresie pełni mimo, że zwierzyny było mniej, nie sposób było wrócić z nocnego polowania bez dzika. Tak długo przemieszczało się po dużym terenie polnym lub leśnym aż się dziki znalazło. To był czas kiedy w pełni mogłem realizować swoje pasje myśliwskie. Stan finansowy kół też był zadowalający - przy minimalnych szkodach .
A jak wygląda realizacja pasji myśliwskiej obecnie w naszym kole? Do tego tematu chciałbym się ustosunkować w następnej części felietonu – jeśli będę miał dość cierpliwości i odwagi ( żartuje oczywiście ! ) by go napisać.

Darz Bór
LORBAS

dodano 25 03 213
Kolego Łowczy, Koleżanki i Koledzy!
Problem szkód łowieckich w naszym kole jest bardzo ważny, nasze łowiska są z bardzo dużym udziałem pól uprawnych, narażonych na szkody, które z roku na rok mogą się nasilać. Szkody łowieckie doprowadziły nie jedno Koło do upadku. Musimy mieć to na uwadze.
Dziękujmy Kolegom szacującym!, za wkład, kompetencje i poświęcenie w wycenie szkód. Ich wkład jest bardzo ważny i musi być doceniony np. odpowiedzialną funkcją w organach koła.
Ponieważ jesteśmy dobrowolnym, samorządnym i trwałym zrzeszeniem o celach niezarobkowych, proponuję aby Zarząd przygotował propozycje Uchwały do Walnego Zgromadzenia, mianowicie:
1) Powołania moim zdaniem bardzo ważną i potrzebną funkcję Członka lub dwóch Członków zarządu ds. szkód łowieckich przypisanego do konkretnego obwodu. Jest to zgodne ze Statusem PZŁ, zalecane przez organy PZŁ i praktykowane w zaprzyjaźnionych kołach łowieckich.
Członka zarządu ds. szkód łowieckich i ewentualnie innych funkcji – uzbroić w kompetencje przez Walne, zwolnić ze składek na rzecz koła, PZŁ i dniówek, na poczet rozliczania – refundacji służbowych rozmów telefonicznych, prowadzonych przy wykorzystaniu telefonów prywatnych w związku z wykonywaniem zadań i ewentualnie zużytego paliwa i wykorzystania samochodu prywatnego.
2)Zmienić obecną, jeśli takowa jest, lub zaproponować do Walnego Zgromadzenia projekt Uchwały Walnego Zgromadzenia w sprawie zasad zagospodarowania pozyskanej zwierzyny i umieścić w niej możliwość sprzedania (podarowania) za 1PLN - np. do __(ilość sztuk) np.; dzików dla właściciela, instytucji, zarządcy; szacowanego gruntu, od której zależy minimalizowanie szkody lub od niej odstąpienie. Jest to zgodne ze statutem i do wyłącznej kompetencji Walnego Zgromadzenia, wartość dzika 1PLN, dlatego aby Urząd skarbowy był zadowolony?. Decyzje o wydaniu dzika za 1 PLN podejmowałby Zarząd Koła.
Co do upraw kukurydzy nie zgadzam się w niektórych aspektach z Łowczym. Karmić trzeba, to bardzo ważne! Ale w szczególności i najintensywniej w okresie występowania szkód polowych. Jesienią las jest bogaty w karmę, są ścierniska, a my im w tym bogatym okresie fundujemy łany kołowej kukurydzy. Po co? I tak są w tym okresie w bardzo dobrej formie. Może rozważyć inną uprawę np. owies, grykę, co przyczyni się do zmiany terminu dostarczenia karmy. W łowiskach podobnych do naszego od wiosny do zbiorów plonów powinno się polować wyłącznie na polach i łąkach. Jeśli stan populacji dziczej na to pozwala zezwolić w tym okresie polować na nęciskach leśnych ( maksymalnie 1 nęcisko i np.: ( __dziki na myśliwego).- Ilości do dyskusji. Stałe nęciska leśne też zatrzymują dziki w lesie.
Dokarmianie Kołowe:
- od wiosny i latem, gdy szkody wyrządzane są w uprawach polowych wykładać (siać) - kukurydzę na poletkach śródleśnych i pasch zaporowych, aby zatrzymać dziki w lesie,
-jesienią las jest bogaty w karmę, dostępne są ścierniska, moim zdaniem dokarmianie jest zbędne,
-zimą dokarmiać pastewnymi, a jak przyjdzie bieda sypać kukurydzę na pasy i poletka śródleśne. Przykład: (Obecny marzec –lochy potrzebują wsparcia i mają).
Dyżury:
- po siewach, po pojawieniu się szkód, aż do zbiorów: dyżury pełnić w razie potrzeb na uprawach zagrożonych odszkodowaniami.
Szkody w plantacjach drzewek owocowych i innych „pseudo” w ekologii -nawiązać kontakt z siecią Natura 2000 i jednostką certyfikującą rolnictwo ekologiczne celem poznania szczegółów chronionego obszaru, wymogów stawianych producentom rolnym żądających od nas odszkodowania. np. Producenci zgłaszają szkody do kół, a pomijają taki obowiązek zgłoszenia pomniejszenia ewentualnej uszkodzonej uprawy do jednostki płatniczej i certyfikującej.
Przedstawiłem mój skromny punkt widzenia poparty praktyczną obserwacją OHZ- ów L.P., PZŁ i zaprzyjaźnionych kół które, też praktykowały uprawy kukurydzy.

Mam nadzieję na pozytywny wpływ moich propozycji.
Darz Bór!
Pozdrawiam,
Dariusz Moździerz


dodano 23 03 2013
SZKODY A SPRAWA KOŁA.
Tytuł dość enigmatyczny. Można by rzec, nie ciekawy. A jednak istota sprawy jest bardzo skomplikowana i kontrowersyjna. Szkody wyrządzane przez zwierzynę łowną – bo o nich mowa, istniały od zawsze ale do 1989 roku, z punktu widzenia Kół Łowieckich były pojęciem względnym. Czyli faktycznie były lecz ich znaczenie w aspekcie działalności łowieckiej, było marginalne. W tamtym czasie, szacowaniem uszkodzonych upraw zajmowali się leśnicy a Nadleśnictwa w imieniu Skarbu Państwa, wypłacały odszkodowania dla rolników. Finansowy udział Kół Łowieckich, w pokrywaniu stwierdzonych strat, zamykał się w przedziale 5 – 15 % rzeczywistych kosztów. Osobiście z nostalgią wspominam tamten okres. Łza się w oku kręci gdy wspomnę, że w tamtych latach w naszym Kole (podobnie jak w innych), nikt faktycznie nie miał żadnych obowiązków, za nic nie odpowiadał. Owszem były poletka łowieckie i to naprawdę dobrze prowadzone, tyle, że uprawione i zadbane staraniem Kolegów z Koła, którzy tak przy okazji kierowali miejscowymi PGR-ami. Zresztą ta szeroko pojęta współpraca z Państwowymi Gospodarstwami Rolnymi, była wielkim dobrodziejstwem zarówno dla myśliwych jak i dla zwierzyny. Z mocy zawartych na centralnym szczeblu porozumień, Zakłady Rolne nie występowały o szacowanie szkód. Natomiast ich szefowie, przeważnie myśliwi, nawet jeśli nie byli członkami naszego Koła, udzielali nam wsparcia. Pomagali kiedy tylko mogli a jak nie mogli też pomagali. Koło nasze było biedne jak „mysz kościelna”. Dlaczego tak było? To temat na inną opowieść. Wówczas, jeżeli do paśników wywieziono jedną a maksymalnie dwie przyczepy „snopówki”, to uważano, że zimą zwierzynę czeka dobrobyt. Rzeczywistość była mniej prozaiczna. Zwierzyna ciężkie zimy przeżywała tylko dlatego, że z PGR-ów za sprawa K. Osaka, W. Kucy czy R. Leszkiewicza, jechały do lasu tony odpadów zbożowych, ziemniaczanych czy innego rodzaju karmy. No ale dość tej dygresji, wracam do tematu. Otóż od 1989 roku, szacowanie szkód i wypłata odszkodowań, stały się wyłączną domeną Kół Łowieckich. Czyli jak mawiał Pawlak cyt. „Ot nastał koniec na samym początku”. Jednym słowem, skończyła się zabawa w niekontrolowaną hodowlę zwierzyny i beztroską „polowaczkę”. W kraju nastał czas przemian. Zaczęła się likwidacja Państwowych Gospodarstw Rolnych. Pojawili się nowi właściciele, dzierżawcy i użytkownicy gruntów rolnych. Wraz z nimi skończyło się przymykanie oka, na szkody w uprawach, wyrządzane przez zwierzynę łowną. Początkowo problem narastał powoli, rozpędu nabierał wraz z upływem czasu i zachodzącymi zmianami w strukturze upraw. W Polskim Związku Łowieckim od razu uznano, że trzeba szybko podjąć działania zapobiegawcze, aby chronić Koła przed zapaścią finansową. Dlatego pierwsza połowa lat 90-ych, to czas prawie nie kontrolowanej redukcji zwierzyny grubej. Jelenie i dziki strzelano na zasadzie „ile się da”, bez względu na to co było zapisane w planie. Każde ilościowe przekroczenie planu było po fakcie zatwierdzane przez Nadleśnictwo. Nie wymagano żadnego uzasadnienia. W naszym Kole oszczędzano tylko sarny, bo za straty jakie one powodowały nie przysługiwały odszkodowania. Gospodarka łowiecka w takim wydaniu, nie mogła trwać długo. Jej skutki okazały się opłakane. Zdziesiątkowano jelenie (zwłaszcza byki) i wybito dziki. Właśnie w następstwie tej niefortunnej redukcji, w latach 1993 – 1999 miał miejsce tkzw. „świński dołek”, co można zobaczyć na wykresie, w siedzibie naszego Koła. W tych latach, średnio rocznie pozyskiwano ok. 50 sztuk dzików, z obu obwodów łącznie. Jeżeli dodatkowo uwzględni się fakt, że co najmniej 15-20% dostarczonych do skupu tusz, pochodziło nie z naszych łowisk, to dopiero wówczas uwidoczni się ogrom spustoszenia. Jeżeli chodzi o jelenie, to od tamtego czasu już nigdy nie udało się odbudować właściwej struktury wiekowej byków, nie mówiąc o ich jakości. Natomiast poziom szkód rzeczywiście obniżono. No cóż, jeśli wystrzelano zwierzynę to co miało je spowodować. Tak przy okazji proponuję żeby na ten wynik beztroskich łowów, zwrócili uwagę członkowie Koła, którym obecnie śni się „samowolka”, czyli polowanie bez ograniczeń. Gospodarka łowiecka jak każda inna, nie toleruje lekceważenia i bezmyślności.
Wracając do głównego wątku, jeszcze raz podkreślam, że szkody zastopowano. W naszym Kole, przez kilka lat oscylowały one, na poziomie 2 – 3 tysięcy złotych. Nie był to jednak powód do triumfu. Nie było czego fetować. Może jedynie ówcześni szacujący, nie mogli narzekać na nadmiar pracy. W takim razie o co tu chodzi? Gdzie tkwi problem? Skoro szkody były bardzo małe, skoro szacujący nie narzekali, czyli sukces. Otóż nie. To błędna teza. Życie ją zweryfikowało z całą surowością. Fakty są takie: małe szkody, to mało zwierzyny. Mało zwierzyny, to mizerne konto w banku. Mizerne konto to……, proszę sobie resztę dopisać. Aby nie zarzucano mi tendencyjności lub skłonności do histerii, przytoczę nie budzący wątpliwości argument, dowodzący stanu naszego kołowego skarbca. W 1995 roku zakupiliśmy za 9.000 złotych, posesję w Stawnie. Cena nawet na tamte czasy bardzo niska a mimo to, gdyby nie determinacja i poświecenie kilkunastu myśliwych-społeczników i sprzętowe wsparcie kilku Kolegów, istniała groźba, że Koło nie udźwignie tej inwestycji. Trzeba było pilnie poszukać nowych źródeł dochodu, czyli wprowadzić radykalne zmiany w gospodarce łowieckiej Koła. Najkrócej mówiąc – udało się. Nasze wielokierunkowe działania, na rzecz poprawy warunków bytowych zwierzyny łownej, przypadkowo zbiegły się z wcześniej nie praktykowaną na tut. terenie, popularyzacją uprawy kukurydzy na ziarno. W krótkim czasie efekty przerosły oczekiwania. Nastąpił gwałtowny wzrost pogłowia, szczególnie widoczny u dzików. Dzików przybywało w takim tempie, że nie mogliśmy nadążyć z dopasowaniem rocznych planów odstrzału, do faktycznej potrzeby ich zredukowania. Dla dzikarzy to było przysłowiowe „dzicze eldorado”. No ale dość euforii. Niestety, w przyrodzie nie ma „nic za nic”. Za wszystko trzeba zapłacić a w tym przypadku, nawet dosłownie. Wraz ze wzrostem liczebności zwierzyny w naszych obwodach, wrócił i w zastraszającym tempie zaczął narastać, problem szkód łowieckich. Konkluzja jest prosta: - nie można mieć dużo zwierzyny grubej i nie mieć szkód w uprawach rolnych. Cały dowcip polega na tym, żeby mieć i zwierzynę i jak najmniejsze szkody. Zakrawa to trochę na absurd ale jest realnie do osiągnięcia. Nie trudno się domyśleć, że największe szkody występowały w wielkołanowych uprawach kukurydzy, na terenie obwodu łowieckiego nr 178. W niektórych latach, obsiewano nią po kilkaset hektarów. Główni jej producenci, to obecna Spółka z o.o. „Agri -Plus” w Boninie i klan Osaków, czyli Kazimierz i synowie. Na znacznie mniejszą skalę, zasiewy kukurydzy pojawiały się również w obwodzie nr 179, gdzie jej uprawą zajmowała się Spółka z o.o. „Sudal” w Suliszewie. Z łowieckiego punktu widzenia, wielkołanowe uprawy kukurydzy są dość specyficzne. W przeciwieństwie do innych agrokultur, mają nie tylko wady ale i zalety, jednako tym może napisze ktoś inny. Reasumując należy stwierdzić, że szkody wyrządzane prze zwierzynę w uprawach kukurydzy były, są i będą bardzo poważnym zagrożeniem dla sytuacji finansowej każdego Koła Łowieckiego. Jak z tym problemem radziło sobie i radzi obecnie nasze Koło? Ponieważ przez kilka lat byłem u nas „głównym” szacującym ten rodzaj upraw, powiem wprost - bywało różnie. Nie chce pisać na temat trudności na jakie napotykałem. W moim odczuciu kwintesencją zawieranych porozumień w przedmiocie rozmiaru i wartości szkód jest mentalność stron. Inaczej szacowanie wyglądało u związanych z Kołem Osaków, gdzie reprezentujący ich Kazimierz, zawsze to uwzględniał w swoich ocenach a inaczej z udziałem innych przedstawicieli podmiotów, wnoszących roszczenia odszkodowawcze. Tą bardzo wrażliwą na oceny problematykę, celowo pozostawię bez komentarza. Mówiąc dyplomatycznie, nie było tu zwycięzców ani pokonanych. Jednak trzeba podkreślić, że dotychczas raczej dobrze radzimy sobie z tym zagrożeniem.
Pozostając dalej przy zagadnieniu szkód w uprawach kukurydzy chcę zwrócić uwagę na problem zapobiegania albo raczej ograniczania rozmiaru tych strat. Panuje powszechne przekonanie, że na tym polu niczego się nie osiągnie, no bo w jaki sposób odciągnąć dziki a o nie głównie chodzi, od ich przysmaku jakim jest ziarno kukurydzy. Stosowane w praktyce grodzenie siatką leśną, pastuchem elektrycznym czy odstraszacze akustyczne albo środki chemiczne, są nieskuteczne w stosunku do wielkołanowych upraw. Popularyzowany w ostatnich latach pogląd, że szkody można radykalnie ograniczyć przesiewając plantacje kukurydzy pasami niskopiennych zbóż jest jednym z istotniejszych działań prewencyjnych, polegającym wyłącznie na redukcyjnym odstrzale dzików w obrębie zagrożonej uprawy. Niestety przy tej metodzie występują najczęściej poważne komplikacje. Po pierwsze, właściciele gruntu nie bardzo są zainteresowani taką uprawą pól. Po drugie, odstrzał w kukurydzy nie tylko zależy od tego czy tam są pasy ale w dużej mierze od pogody, od faz księżyca, czyli od dobrej widoczności, pozwalającej na właściwe rozpoznanie celu i oddanie skutecznego strzału. Trzecią bardzo istotną sprawa jest fakt, że dziki „są bardzo pojętne” i szybko rozpoznają „strefę śmierci” a co z tego wynika, wiecie sami. Zatem jak bumerang powraca natrętne pytanie – czy istnieje, czy jest jakiś sposób na ograniczenie tych jakże groźnych finansowo szkód? Odpowiedź brzmi - TAK . W takim razie co to jest i na czym polega? Wyjaśnię w ten sposób. To nic nowego. Metoda znana od dawna i tak stara jak problem szkód łowieckich. Na przestrzeni ostatnich lat, kilka razy pisano o niej w prasie łowieckiej. Niestety u większości myśliwych nie wzbudziło to zainteresowania. Dlaczego? Oddźwięk jest prosty. Bez żadnych uprzedzeń stwierdzam, że członków Koła, z wyjątkiem bardzo małej grupki, nie interesuje sprawa szkód a w szczególności ich szacowanie. Największą jednak niechęć wywołują u myśliwych restrykcje dotyczące swobód w polowaniach i konieczności pełnienia dyżurów ochronnych. Otóż ten najbardziej skuteczny sposób ograniczenia szkód w kukurydzy polega na spełnieniu i przestrzeganiu trzech następujących zasad:
1. Polowania należy wykonywać w obrębie upraw gdzie występują szkody i w bezpośrednim ich sąsiedztwie.
2. Dzikom należy zapewnić łatwo dostępną karmę (kukurydzę), w miejscach oddalonych od zagrożonych upraw, zapewniając im tam maksymalny spokój i swobodę żerowania.
3. Do czasu zakończenia zbioru kukurydzy, należy wstrzymać polowania indywidualne na lesie a o ile jest to możliwe, również polowania zbiorowe.
Zasada nr 1 ma dwa zasadnicze cele. Po pierwsze chodzi o odstrzał, czyli zredukowanie przychodzących czy bytujących w kukurydzy dzików lub jeleni. Po drugie, utrudnienie im żerowania a w konsekwencji wypłoszenie i zmuszenie do przemieszczania się do przygotowanych dla nich poletek żerowych.
Zasada nr 2 polega na obsianiu we właściwym terminie, najlepiej kilku zlokalizowanych w różnych miejscach poletek kukurydzą paszową. Ich powierzchnia powinna być dostosowana do ilości bytującej w danej części łowiska zwierzyny grubej. Uprawy te winny być tak usytuowane aby skoncentrowały zwierzynę w różnych częściach obwodu z dala od głównych upraw kukurydzy. Niestety, aby zapewnić na tych poletkach dostateczną ilość żeru, muszą być chronione (dozorowane) do czasu rozpoczęcia procesu dojrzewania ziarna i dopiero w tej fazie należy je udostępnić. Dodatkową zaletą takich poletek żerowych jest to, że przy dobrym plonowaniu stanowią doskonałe karmisko zimowe.
Zasada nr 3 jest związana z konieczności zapewnienia zwierzynie swobodnego dostępu i spokoju w ich dziennej naturalnej ostoi jaką jest las. W przeciwnym razie, dziki i jelenie niepokojone za dnia przez grzybiarzy i różnej maści spacerowiczów a wieczorem i w nocy przez myśliwych polujących w lesie, zmienią dzienną ostoje i przeniosą się do kukurydzy. Taki stan rzeczy spowoduje dodatkowe szkody w jej uprawie.
Czytający ten tekst można powiedzieć, że to jest tylko kolejna teoria. Otóż nie. Ta metoda potwierdza się w praktyce. Doskonale sprawdziła się w ostatnim roku gospodarczym u nas w Kole. Mieliśmy trzy dobre poletka z kukurydzą. Jedno w obw. nr 178, w łowisku „Żwirownia”, drugie przy posesji Koła i trzecie w łowisku „Dzika Baba”. Wszystkie trzy były chronione ogrodzeniami elektrycznymi aż do czasu gdy zwierzyna zaczęła niszczyć kukurydzę Spółki „Agri – Plus”, w łowisku „Bonin”. Po zdjęciu ogrodzeń na poletkach i zintensyfikowaniu polowań w rejonie Bonina, dziki i część jeleni przemieściła się w rejon naszych upraw. Najlepiej opisywany efekt widoczny był, w rejonie poletka w łowisku „Dzika Baba”. Tam nasza kukurydza była jedynym istotnym żerowiskiem dla tej części obwodu nr 179. W jej rejonie „zablokowaliśmy” co najmniej kilkadziesiąt dzików i jeleni, które pozostały tam aż do wiosny. Również spora wataha dzików pozostała żerując na poletku przy posesji Koła. Do tego trzeba dodać zwierzynę która żerowała na kukurydzy w łowisku „Żwirownia”, gdzie spowodowała znacznie większe szkody niż w latach poprzednich. Na podstawie przeprowadzanych cyklicznie oględzin (tropienia) wynika, że na wymienionych poletkach żerowało co najmniej 60-80 dzików i około 20-25 jeleni. Wyłączenie tej ilości zwierzyny grubej z udziału w szkodach w kukurydzy na Boninie dało bardzo wymierny efekt. Mianowicie, kwota odszkodowania wypłaconego „Agri-Plus” w 2012 r. wyniosła niecałe jedenaście tysięcy złotych, wobec 22000 zł. wypłaconych w 2011 roku mimo, że ceny kukurydzy w 2012 r. były średnio o 20% wyższe jak rok wcześniej. Podkreślam, że w obu przypadkach powierzchnia upraw kukurydzy była identyczna i wynosiła 70 ha. Należy jeszcze dodać, że w roku 2011, w wyniku przyjętego przez strony porozumienia, odszkodowanie nie obejmowało zniszczeń na tkzw. „poprzeczniakach”, obsianych kukurydzą, wokół upraw rzepaku. Biorąc to po uwagę, powierzchnia uprawy faktycznie zredukowana w 2012 roku była o dwie trzecie mniejsza niż rok wcześniej. Ponadto jak wynika z obserwacji i oceny członków Koła, polujących w obu minionych sezonach na dziki w rejonie Bonina, w ostatnim roku dzików rzeczywiście było tam znacznie mniej, jak przed rokiem. Potwierdzeniem jest również dużo mniejsze ich pozyskanie z tego łowiska. Rekapitulując należy podkreślić, że nasze zabiegi i starania polegające na dozorowaniu kołowych upraw kukurydzy, konieczność wyłączania z polowań części łowisk oraz „przymus” odstrzału dzików na uprawie „Agri – Plus”, przyniosły zamierzony efekt. Na zakończenie, jeszcze raz zwracam uwagę na fakt, że nasza kukurydza spełnia również dodatkową funkcję. Stanowi ona doskonałą bazę żerową w okresie późnej jesieni i zimy. To co napisałem na temat kukurydzy w łowisku, to oczywiście nie wszystko. W zależności od zaistniałych potrzeb, może ona spełniać również inną rolę. Zamykając temat, powiem tylko tyle, że znaczenia tej uprawy w gospodarce łowieckiej, nie da się przecenić. Uwaga! Początkowo szkody łowieckie w Kole szacowali Koledzy: Kazimierz Osak, Wiesław Kuca, Roman Leszkiewicz, Stanisław Zarębski oraz Eugeniusz Skiba. Obecnie tym problemem się zajmują Koledzy: Wiesław Kuca, Stanisław Zarębski, Mirosław Kowalewski, Artur Osak, Hubert Osak i Radosław Haraszczuk. Jak z tego wynika Kol. W. Kuca i S. Zarębski siedzą w tym „bagnie” od 24 lat. Mają tego serdecznie dosyć i czas ich podmienić. Zarząd Koła pilnie poszukuje chętnych do pełnienia tej jakże zaszczytnej funkcji – SZACUJĄCEGO SZKODY ŁOWIECKIE.

DARZ BÓR
ŁOWCZY KOŁA

dodano 11 03 2013
Witam Koleżanki i Kolegów.
Moim zdaniem, w pierwszej kolejności Koło a przede wszystkim jego Członkowie powinni pomyśleć aby godnie i z szacunkiem pożegnać
Koleżankę Dankę, w końcu historia Naszego Koła jest ściśle związana z Jej osobą a wkład, który wniosła w rozwój „ Bażanta” według
mojej opinii jest bardzo duży i istotny !

Osobiście jest mi bardzo przykro, że na podjętą decyzję Kol. Danki to właśnie my, myśliwi z „Bażanta” mieliśmy wpływ w dużym stopniu.
Kogo na Jej miejsce pada pytanie?.............to napisze, jej klona:)!
Z przykrością przeczytałem felieton „Gajowego” i Jego opinię o Dance. Jest mi po prostu smutno.

Czasem się zastanawiam i myślę, że pewne grono Kolegów myśliwych nie docenia tego co osiągnęli i co mają w „Bażancie”,
zapewniam ich, że jeśli przenieśliby się do mojego Koła macierzystego w Radomsku to płakaliby z tęsknoty po paru dniach
za dziczą krainą terenów zachodniopomorskich.

Tak w skrócie dla porównania plan w pozyskaniu dzików jest na poziomie 25-30 szt., kłusownictwo z bronią palną jest powszechne,
nie będę pisał czy tych z legitymacją PZŁ czy bez niej. Jak idę do lasu to modlę się abym sam nie stał się zwierzyną albo żeby któryś
z "Kolegów" nie odstrzelił mi łba w trakcie podchodu bo kwestia wpisów w książkę ewidencji pobytu myśliwych na polowaniu indywidualnym
to wolna amerykanka a dla niektórych to żadna konieczność. Jak się pokaże dzik w łowisku to organizowane jest pospolite ruszenie.
Dokarmianie oscyluje na poziomie 300 kg kukurydzy na rok, a jak popada śnieg no to 400kg.a na Zebrania Członków Koła warto zabierać
gaz pieprzowy do samoobrony. Na polowania zbiorowe Rzecznik Dyscyplinarny powinien jeździć etatowo, a jak jakiś młody myśliwy chciałby
zrobić jaką kolwiek reformę w Kole a nie daj Boże skrytykuje postępowania starszych postkomunistycznych Kolegów no to sobie już
popolował …………….

Dlatego też apeluję do Kolegów z „Bażanta” aby doceniali Swoje Łowiska a dyskusję na temat Koła i gospodarki, która jest niewątpliwie potrzebna prowadzili w sposób rozsądny i rozważny z należytym szacunkiem do siebie!

Pozdrawiam Was bez wyjątku Koleżanki i Koledzy myśliwi i Ciebie Dana też, a na zupę ogórkową będę przyjeżdżał do Stawna.


Darz Bór.

Tomek „Grucha"

dodano 11 03 2013
Dokarmianie dzików a szkody łowieckie.
Witam Koleżanki i Kolegów Koła Łowieckiego “Bażant” oraz gości. Pozwolę sobie w dzisiejszym felietonie poruszyć zagadnienie
dokarmiania zwierzyny w okresie zimowym w odniesieniu do stanu zwierzyny łownej w łowiskach i wpływu na szkody łowieckie. Kiedy kilka lat
temu znacznie zwiększono u nas ilości wykładanej karmy w okresie zimowym dla dziko żyjącej zwierzyny w naszych obwodach łowieckich
z myślą głównie o dzikach okazało się dość szybko, że na drugim miejscu uplasował się jeleń a dalej sarna. W sezonie łowieckim 2008/2009
dokarmialiśmy zimą zwierzynę burakami pastewnymi w ilości około 50 ton i obsiane kukurydzą poletko na Sołtysówce. Z roku na rok przybyło
poletek z kukurydzą i zwiększała się ilość buraków pastewnych. W sezonie łowieckim 2012/2013 uprawiane były już trzy poletka żerowe
obsiewane kukurydzą, Żwirownia o powierzchni 7 ha, poletko koło Siedziby 0,8 ha i nowe poletko 4 ha na Dzikiej Babie. Poletka po siewie
kukurydzy zostały ogrodzone i zabezpieczone przed dzikami przy użyciu elektryzatorów – pastucha elektrycznego. Przez pierwszy okres
wzrostu kukurydzy tj około dwóch miesięcy od posiania pilnowaliśmy poletka na Żwirowni, pełniąc dyżury przy użyciu elektryzatora. Po
kwitnieniu kukurydzy około sierpnia wznowione zostały dyżury do czasu pełnej dojrzałości. Poletko na Dzikiej Babie pilnował samodzielnie
kolega Łowczy a poletko przy Siedzibie pani Danka (ta co niby nic nie robi). Kukurydza z poletka Żwirownia przeznaczona była w połowie do
zbioru na nasiona (sprzedany zbiór w postaci mokrego ziarna) a reszta pozostawiona do konsumpcji w całości. Kilkaset kg nasion kukurydzy
zakupiono do dokarmiania doraźnego, tworzenia tymczasowych nęcisk na dziki dla zapewnienia skuteczniejszych polowań dewizowych
w okresie wiosenno letnim. Poletka przy Siedzibie i na Dzikiej Babie w okresie jesienno zimowym udostępniono zwierzynie bez ograniczeń,
kukurydza do zjedzenia w całości. Myśliwi naszego koła związani zawodowo z rolnictwem dodatkowo co roku dokarmiają zwierzynę wywożąc
od kilku do kilkunastu przyczep odpadów zbożowych i warzywnych. Dokarmianie zostało doprowadzone w naszym Kole prawie do perfekcji,
maszyna działa bezbłędnie: siew, grodzenie, dyżury, zbiór i żerowanie. Jesienią zakupiono 140 ton buraków pastewnych na zimowe
dokarmianie. Tak wygląda u nas gospodarka łowiecka w zakresie dokarmiania, ale przecież gospodarka łowiecka to nie tylko dokarmianie.
Głównym zadaniem kół łowieckich jest utrzymanie w administrowanym terenie populacji zwierzyny na optymalnym poziomie. W regulacji
populacji jelenia i sarny decydują niestety Nadleśnictwa ustalając limity odstrzałów ilościowych i nie mamy w zasadzie nic do powiedzenia.
Inaczej sprawa wygląda przy ustalaniu ilości i struktury pozyskania dzików, tutaj większa swoboda pozostaje w gestii kół łowieckich.
Zainteresowanych szczegółami w kwestii ilościowej odsyłam do zasad ustalania struktury odstrzału do ustawy o łowiectwie. Wstęp był dość
długi i pewnie trochę nudny, ale do czego zmierzam? Otóż nasuwa się w tym momencie zasadnicze pytanie, a mianowicie - jaki wpływ
dokarmianie ma wpływ na wielkość populacji dzika i sarny na naszym terenie? Dokarmianie zimowe w okresie występowania dużej pokrywy
śnieżnej, ostatnie dwie zimy takie właśnie były, pozwoliło na uniknięcie zimowych upadków sarny. Otóż sarna wodę pobiera z karmą
i z niezamarzniętych źródeł wody – nie je śniegu! Dzięki naszej pomocy żerując na wywożonych burakach mogła w trudnych czasach
uzupełnić wodę, jej brak powoduje zatwardzenia które są przyczyną padnięć saren. Jeleń nie ma podobnych problemów ale też lubi żerować
na burakach i poletkach kukurydzy. Dziki intensywnie żerując na udostępnionych uprawach kukurydzy skutecznie odsłaniają żerowiska dla
saren i jeleni umożliwiając im swobodne żerowanie na kukurydzy. Pewnie teraz narażę się trochę Zarządowi i Łowczemu tym co napiszę dalej,
ale spróbuję zastanowić się nad ilościowym aspektem dokarmiania, bo jakościowo jest bez zastrzeżeń. Buraki są co roku “kontraktowane”
z powierzchni jednego hektara i w zależności od pogody każdy rok jest inny w plonowaniu. Jednak w 2012 roku buraki obrodziły nad wyraz
dobrze i zakupiono 140 ton. Wywiezione buraki zostały w całości i bez zbędnego ociągania zjedzone głównie przez dziki w około 70% dalej
jelenie 20% i sarny i inne pozostałe 10%. A teraz przyjrzę się dzikom, ile ten “czarny zwierz” zje buraków na dobę? Dobre pytanie, duży czy
mały? Średnio przyjmę 5 kg na jedną wizytę, zakładając częstość odwiedzin co drugi dzień da 75 kg na miesiąc, czyli 225 kg na okres
dokarmiania. Teraz policzmy buraki - 70% z 140000kg to daje 98000kg czyli nakarmiliśmy w sezonie statystycznie 435 dziki. Teraz
kukurydza, daje dodatkowy zastrzyk energii w postaci pozostawionych wysokobiałkowej paszy na poletkach żerowych. Jakie ilości paszy
należałoby przyjąć? Przy słabym plonie można założyć 8 ton/ha mokrego ziarna,(5 ton wysuszonego) więc na Żwirowni zostało około 17,5 ton
(połowa uprawy została skoszona), na poletku nieskoszonym koło Siedziby około 4 tony, na Dzikiej Babie zostało nieskoszonej kukurydzy
jakieś 20 ton. Razem daje to ilość wysokoenergetycznej paszy w ilości około 41,5 tony suchego ziarna. Średnia cena kukurydzy paszowej
w regionie północno-zachodnim na dzień 30 09 2012 wynosiła 872 zł/tonę. Wartościowo dało to kwotę 36188 zł. Od strony marketingowej
trzeba uznać te działania za bardzo opłacalne, ponieważ uprawa kosztowała około 14000 zł a za sprzedane ziarno zebrane na Żwirowni
Koło sprzedało za 7000 zł. Wróćmy do żerowania, ile może zjeść statystyczny dzik? Zakładam nie więcej jak 1 kg co drugi dzień, 15 kg
miesięcznie co daje w sezonie 45 kg na statystyczną sztukę. Zakładając podobnie jak przy burakach proporcję 70% spożycia tj 29050 kg
– nakarmiliśmy 645 sztuk statystycznych dzików. Założone przeze mnie ilości spożycia są subiektywne wyliczenia również. Tak na prawdę
nie wiadomo ile dziki zjedzą karmy, proszę nie zapominać o innych gościach przy tak suto zastawionym stole. Ponadto a może głównie
istnieje przecież naturalna baza pokarmowa z której to populacja dzików sama powinna się wyżywić. Zostają wszakże dzikom do jedzenia
w zimie pozostałości po uprawach wielkoobszarowych kukurydzy (zmienne areały) oraz po innych uprawach. Lasów mamy mało, ale za to
bogate w buczynę no i masa dębów na całym terenie. Źle nie jest, powinniśmy więc mieć w łowiskach (435 + 645):2= 540 sztuk najedzonych
i wypasionych dzików (podkreślam statystycznie) ale w rzeczywistości tak nie jest, obecnie mamy około 210 do 230 sztuk. Dlaczego tak mało?
W latach poprzednich dzików było więcej ( plan max 320 szt) a dokarmianie było dużo mniej intensywne, ale za to rolnicy uprawiali dużo więcej
rzepaku i kukurydzy, teraz dokarmiamy więcej lecz rolnicy zmniejszyli uprawy. Jaki wniosek z się nasuwa, ano taki, że jest wiele innych
ważnych czynników od których zależy wielkość populacji dzika na naszym terenie, można wymieniać różne i większość będzie miała rację,
jednak konia z rzędem temu kto ma wiedzę kompletną na ten temat. Pytanie następne – jaki jest jest wpływ dokarmiania w okresie zimy na
stan dzików w naszym Kole? Średnia waga pozyskanych dzików w naszym kole co roku wzrasta, co nam to daje, czy ta zwyżka pokrywa
te nakłady, czy to dobry skutek uboczny karmienia? Z każdego pozyskanego dzika trzba pozbyć się sadła a te się gromadzi z dobrobytu
i jest wątpliwą superatą. Wg wstępnego liczenia dzików w marcu br szacuje się, że mamy przypuszczalnie około 230 sztuk ale za to
w bardzo dobrej kondycji, część loch się już wyprosiła i nawet takie załamanie pogody jak dzisiaj - mróz i dość intensywne opady śniegu nie
przeszkodzą w odchowaniu warchlaków. Tak dobra kondycja może też być powodem przedłużającej się jesienno zimowej huczki, bo pewnie
znowu pojawią się pod koniec kwietnia przelatki z brzuchami do ziemi – młode loszki przelatki tuż przed wyproszeniem. Czy to jest pozytywne
zjawisko? Jeżeli spojrzymy na to ilościowo to tak, po prostu będzie więcej dzików, ale jakościowo? Czy chcemy, żeby w listopadzie biegały
w miotach kilkunasto-kilogramowe warchlaki? Jaki wpływ mają poletka na szkody? Dzięki nim w okresie jesiennym ograniczamy szkody
w uprawach kukurydzy i oziminach. Dziki wolą spokojne żerowanie na poletkach kukurydzy niż świszczące kulami otwarte uprawy rolne na
polach rolników. A co nas czeka na wiosnę? Niestety cała ta wataha (statystycznie ponad 500 sztuk) wysypie się na łąki w celu uzupełnienia
białka zwierzęcego – robaki, pędraki, owady i tym podobne, ale tego nie jesteśmy w stanie dzikom zapewnić. Od kwietnia trzeba będzie
intensywnie penetrować zagrożone tereny i nękać te towarzystwo, żeby nie przewróciło łąk i koniczyn do góry nogami. Nadwyżka dzików,
te które są u nas zimą na tak zwanych występach gościnnych (w ilości może nawet setki, może mniej) wróciła już na swoje rodzinne tereny
do sąsiednich obwodów. Z tego jednak kilka loch z przychówkiem wróci do nas zimą 2013/14 na darmowe dożywianie, co jest tak pewne jak
“śmierć i podatki”. Tymczasem nasze własne wykarmione dziki ruszą z lasów na pola w poszukiwaniu żeru. Jak to ma się do szkód łowieckich?
Szkody u nas od kilku lat są na tym samym poziomie za sprawą zdolnych i doświadczonych kolegów myśliwych i dobrej współpracy z rolnikami.
Trzeba polować intensywniej na terenach narażonych na szkody, innego wyjścia nie ma. Szkody w zeszłym sezonie były na stałym poziomie
a tegoroczne prawdopodobnie będą takie jak były dotychczas, chociaż faktyczną wielkość będziemy znali dopiero późną jesienią,
miejmy nadzieję, że się nie zwiększą.Po plantacjach orzechów ARiMR wprowadziła uprawy ekologiczne i rolnicy masowo obsadzili pola
drzewkami owocowymi. Niestety jest to dla nas bardzo niebezpieczna sytuacja, ponieważ kozły niszczą drzewka oznaczając swoje terytoria.
Maj jest początkiem okresu polowań ale łowiska są pozamykane ze względu na polowania dewizowe co znacznie ogranicza naszym myśliwym
skuteczną redukcję obsady kozłów na uprawach “jabłonek”. Łowczy powie, że przyroda nie znosi próżni i w to miejsce pojawi się zaraz następny
kozioł, ale ich obsada na tym terenie na pewno się zmniejszy i uszkodzenia drzewek również. W zeszłym roku wpuściliśmy zające a to są
przecież potencjalne szkodniki uszkadzające korę na drzewkach, żeby to nie był strzał w stopę. Wnioski jakie mi się nasuwają po napisaniu
tego felietonu są dostępne po zalogowaniu tutaj.

Darz Bór.
Gal Anonim
Jerzy Kulik

dodano 06 03 2013
Gal Anonim spisał dzieje
Mój pseudonim mam nadzieję
Strona ta jest mym zajęciem
A historię piszę zdjęciem

Taki przekaz mi pasuje
Pismo czasem przekłamuje
Co na zdjęciu to widzicie
A jak było ocenicie

Coś mnie wzięło na pisanie
Wierszem pisać to wyzwanie
Pierwszy raz się imam tego
By felieton wyszedł z niego

Opowiedzieć Wam chcę teraz
Co słyszałem od Was nie raz
Szybko teraz coś napiszę
Później może coś dopiszę

Stary związek dość formalny
Wczesny okres miał fatalny
Żeby w nim się lepiej działo
Chęci członków wzmóc się miało

Zarząd zabrał się do pracy
Wnet porządek zrobił cacy
Łowczy zajął się planami
By zwierzyna była z nami

W starym lesie obok Stawna
Stała chata dość nieładna
Stara, brzydka i płakała
Do remontu była cała

Na spotkaniu uradzili
Dom na skraju zakupili
Remont trzeba było zrobić
Kolektywnie dom przerobić

Zarząd czynnie się uwijał
Łowczy kumpli nawoływał
Plan ten powstał na okręgu
Aby ławki zamknąć w kręgu

W środku zaś ognisko dumne
Ciepłe ogniem i przytulne
By myśliwych raczyć “sosem”
Oraz pokot czcić bigosem

Dom remontem był zajęty
Staw opodal powstał piękny
W domu biuro, kuchnia i pokoje
Zapraszały w swe podwoje

Duma Koła powstawała
Coraz bardziej rozrastała
Spory kamień też przynieśli
Dla Kolegów co odeszli

Władze koła się zmieniały
Łowczy tylko funkcją stały
Z kolegami w lecie grodził
Zimą zwierza nie zagłodził

Do roboty wszystkich wzywał
Z czasem jednak człek ubywał
A to nogi, a to praca
A bo to się nie opłaca

Do sadzenia chętnych wiele
Do prac innych nie tak wielu
Dewizowców kilku było
To i grosza nam przybyło

Jak dno kasy się zakryło
Szybciej można działać było
Hotel stanął, zyski mnoży
Chłodnia również się dołoży

Jubileusz całkiem równy
Pięćdziesiątka się umówmy
A zabawa pyszna była
W nowej sali się odbyła

Przy płonących polan trzasku
Wiosną w maju tuż po brzasku
Raz do roku posiedzenie
Członków Walne Zgromadzenie

Sprawozdania pod obrady
Prezes, Łowczy, Skarbnik rady
Rewizyjnej w tydzień starczy
Sprawdzić bilans gospodarczy

A sekretarz nasz wspaniały
Skrzętnie spisał to w uchwały
Sprawozdania, ważna sprawa
Do archiwum się nadawa


Prezes każdy mianowany
Był przez walne wybierany
Po kadencji doceniony
Przez Kolegów odznaczony

Skarbnik Waldek od lat wielu
Budżet Koła ma na celu
Kręci pląsy w takt Bolero
Byle zamknąć rok na zero

W tych zwrotkach kilku została spisana
Historia Koła przecież ogólnie znana
Na koniec morał taki nam się tu maluje
Kto pracuje i hoduje zawsze zwierza upoluje

Darz Bór
Jerzy Kulik

dodano 05 03 2013 Komentarz GAJOWEGO został przeniesiony tutaj i jest dostępny dla członków koła

dodano 03 03 2013
Początek dość banalny. Nasz Gall Anonim, spec od internetowej Kroniki Koła, Kol. Jurek Kulik, molestuje mnie
chyba od … lat abym napisał jakiś felieton. Dotychczas skutecznie się wykręcałem.
Powód - nie potrafię i nie chce mi się. Pewnie jedno i drugie to zwykły strach przed kompromitacją.
Z drugiej strony, dręczy mnie chęć podzielenia się z Kolegami myśliwymi, swoimi spostrzeżeniami i poglądami oraz
wieloletnim doświadczeniem. Chciałbym tą drogą sprowokować członków Koła do przedstawienia ich własnych ocen
i opinii w poruszanych tematach. Wprawdzie spotykając się ciągle dyskutujemy i toczymy spory ale w rozmowie łatwo
uciec od problemu, chytrze zmienić temat, czyli przysłowiowo „wykręcić się sianem”. Słowo pisane to już nie to,
tu widać „czarne na białym” kto jest kto i o co mu chodzi. Tu jest trudno ukryć egoistyczne zapędy czy dążenie do
indywidualnych korzyści, pod płaszczykiem rzekomego działania w interesie ogółu. Moim zdaniem dobrze by było,
ujawnić pokątnie „szeptane” słowa krytyki, na temat działalności Koła czy poszczególnych jego członków.
Jawna krytyka to czynnik na wskroś konstruktywny. Natomiast te „tchórzliwe szeptanie za placami”, czyli w tak zwanym
drugim obiegu, to najczęściej prawda wyssana z palca albo nazywając sprawy po imieniu – zwykłe paszkwile lub
podyktowane zawiścią pomówienia. Jednym słowem, zacznijmy pisać o wszystkim co nam leży na duszy, o tym co
nam się podoba lub nie podoba w Kole i w naszym związku łowieckim. Podzielmy się posiadaną wiedzą i praktyką.
Wspólnie szukajmy nowych kierunków rozwoju Koła i prowadzonej w nim gospodarki. Bądźmy krytyczni ale nie
zapominajmy również o poczuciu humoru. Przyjrzyjmy się sobie z bliska. Zajrzyjmy w oczy rzeczywistości.
Spróbujmy właśnie w ten sposób otworzyć się na nowe 10-cio Lecie Koła. Udzielmy głosu naszej internetowej
foto-kronice, bo dotychczas milczała. Dajmy upust naszej fantazji, wyobraźni a czasami nawet emocjom.
Pozwólmy niech „ogary pójdą w las”.
Cyt:
"Ogary poszły w las, radosną czyniąc wrzawę.
Ogary poszły w las, bo w lesie mają sprawę.
Ogarów przyszedł czas, więc niechaj idą w las….."
DARZ BÓR
Venator